Muzyczna uczta
Wielkanoc 2021
Wielkanoc w Polsce zazwyczaj obchodzona była w gronie rodzinnym. Bliscy razem spożywali uroczyste śniadanie, uczestniczyli we Mszy Świętej czy nawet,
w przypadku najmłodszych, szukali prezentów od zajączka. Trudna sytuacja związana ze światową pandemią już rok temu uniemożliwiła wspólne celebrowanie Dnia Zmartwychwstania Pańskiego. Tę Niedzielę Wielkanocną, po raz drugi spędzoną w mniejszym gronie w domu, osłodził nam koncert światowej sławy tenora, Andrea Bocellego.
Cud życia
Koncert Wielkanocny odbył się 4 kwietnia 2021 roku, a jego transmisję można było obejrzeć na programie pierwszym TVP o godzinie 21:15. W porównaniu z liczbą Polaków zebranych przed telewizorami tego wieczoru (ok. 4 milionów) ze względu na obostrzenia, aby na żywo wysłuchać tego występu, na widowni mogło zasiąść mniej osób. Cud życia, przez tak wielu wyczekiwany odniósł sukces – w Internecie do tej pory nie brakuje pozytywnych komentarzy i artykułów na temat wystąpienia Andrea Bocellego, któremu na polskiej scenie towarzyszyły Orkiestra Opery i Filharmonii Podlaskiej oraz Chór Warszawskiej Opery Kameralnej. Dobrze znane utwory (m.in. I believe, Amazing Grace, Hallelujah czy Time to say goodbye) przeplatane były wypowiedziami artysty.
Szczere wyznania
Włoski kompozytor należy do osób bardzo wierzących, choć przyznał, że nie zawsze tak było. Maryję postrzegał wyłącznie jako wyobrażenie, dopóki nie przeczytał Ewangelii, jaka została mi objawiona autorstwa Marii Valtorty, którą szczerze polecił. Wynikiem jego bliskiej relacji z Matką Boską oraz wielu godzin spędzonych nad fortepianem w początkach pandemii był utwór Ave Maria, który również zaprezentował. Bocelli podzielił się również swoją opinią dotyczącą rodziny i czynników koniecznych do zapewnienia szczęścia w niej (jednym z nich była tolerancja). Wspomniał też o swoim spotkaniu z Janem Pawłem II, o którym powiedział: człowiek, który zmienił historię. Matteo Bocelli, syn znanego tenora, wkroczył na scenę polską utworem Sogno, a następnie obaj artyści wspólnie zaśpiewali Perfect Symphony i Fall on me. Widać było, że Andrea jest dumny ze swojego syna. Słusznie zauważył, że najlepsze, co można zrobić dla edukacji własnych dzieci, żeby nauczyć je iść przez życie, to nauczyć je robić to samodzielnie. Pod koniec Włoch wyznał, że lubi przyjeżdżać do Polski, ponieważ jest to kraj, który już od pierwszego jego koncertu tutaj ciepło go przyjmował. Zwieńczeniem tej uczty dla uszu było znane i uwielbiane przez wielu Time to say goodbye, które nigdy nie przestanie mnie zachwycać.
Wrażenia
Szczerze? Cały koncert po prostu mnie urzekł. Zresztą, na pewno nie tylko mnie. Już od samego początku, kiedy tylko usłyszałam pierwsze takty Barki, wiedziałam, że warto było tyle czekać i nie oderwę się od ekranu telewizora, dopóki nie ujrzę napisów końcowych (i tak było). Następne utwory wywołały u mnie wiele pozytywnych emocji, a także fale wzruszeń. Szczególnie trudno było mi się pozbierać po klasyku, czyli Hallelujah, oraz Fall on me, który w porównaniu z pozostałymi utworami wykonanymi tego wieczoru, jest dość świeży. Pozostałe wystąpienia ojca z synem były równie zachwycające. Powiedzieć, że się nie zawiodłam, to za mało – dostałam więcej wrażeń, niż się spodziewałam.
Izabela Konwerska