Upiory, zmory i szyszymory – recenzja „Żniwiarza”
Przeszłość goni teraźniejszość…
Talizmany ochronne, łacińskie egzorcyzmy i krwiożercze demony w XXI wieku? Jeśli myślicie, że to niemożliwe, koniecznie sięgnijcie po serię „Żniwiarza”. Paulina Hendel wprowadzi was w pogański świat (a nawet światy), w który wierzyli nasi przodkowie w czasach, kiedy wiedza nie była dostępna dla wszystkich i logiczne wyjaśnienia nie miały prawa bytu. W tych książkach dawne słowiańskie wierzenia powracają ze zdwojoną siłą, zapadając w pamięć zarówno bohaterom powieści,
jak i czytelnikowi.
Żywot żniwiarza
Praca żniwiarza nie należy do prostych, o czym wielokrotnie przekonał się Feliks Wojna, dla którego upiory, spaleńcy czy zwidy to chleb powszedni. Nie ma co się dziwić – mężczyzna w końcu ma za sobą wiele lat doświadczenia oraz ponadprzeciętną siłę i szybkość. W dodatku jest prawie że nieśmiertelny – po śmierci jego dusza wybiera sobie nowe ciało, niegdyś należące do zmarłego już człowieka, i rusza na polowanie na kolejnych nawich, aby odpokutować swoje grzechy
z pierwszego wcielenia. Wiedza Magdy Wojny o demonach wychodzących pod osłoną nocy, którą przekazał jej wujek, w połączeniu z brawurą będącą nieodłączną częścią charakteru dwudziestolatki nie pozwolą jej żyć jak normalnej dziewczynie w jej wieku oraz nieraz przysporzą jej kłopotów. Zarówno Feliks, jak i ona, przekonają się, że wciągnięcie zwykłego człowieka w świat słowiańskich wierzeń nie było dobrym pomysłem…
Koniec sielanki
Ich „monotonne” życie (jeśli za taki można uznać żywot łowców demonów) wywraca się do góry nogami, gdy z Nawii, do której za dawnych czasów trafiały dusze pogan oraz nawi, powraca Pierwszy – pierwszy żniwiarz, którego pozostali tam odesłali wiele wieków wcześniej. Mężczyzna ma tylko jeden cel, a mianowicie wytropić i odesłać wszystkich strażników, którzy strzegli ten świat przed tym, co czai się w mroku, do jego dawnego więzienia. Jednak cały plan legnie w gruzach, a priorytety się zmieniają, gdy budzi się Nija, czyli starożytny władca zaświatów, który otwiera bramy piekieł i wypuszcza całe hordy demonów, o których Magda i Feliks nawet nie mieli pojęcia. Muszą oni wykazać się niesamowitą wytrzymałością i pomysłowością, by ocalić bliski im Wiatrołom, który w ciągu kilku tygodni staje się centrum apokalipsy i nawet największe niedowiarki muszą nauczyć się bronić przed wiarą ich przodków.
Słowiańskie wierzenia
„Żniwiarz” to seria książek, w których nie brak akcji, świetnego poczucia humoru i postaci niemal żywcem wyjętych z prawdziwego życia (niektórych wręcz nie można nie pokochać!). Bohaterowie muszą zmierzyć się nie tylko z Niją i jego podwładnymi, ale i również z własnymi słabościami, strachem, zdradą, śmiercią, a nawet ludźmi, których bronią. W dodatku, według mnie, ciekawie została przedstawiona wizja zaświatów i życia po śmierci oraz, oczywiście, pogańskich wierzeń. Niektóre zgony nasi przodkowie wyjaśniali jako efekty działania niektórych nawich (np. południca odpowiedzialna była za zawał czy udar słoneczny, a łepi – za wieczny sen). Oczywiście, wierzyli także w różne sposoby na obronę przed nimi: te na konkretne demony, z którymi zazwyczaj radzili sobie żniwiarze (przykładem może być bezkost, które zabijało się tylko poprzez przebicie jego dwóch serc), a także apotropeiczne środki bezpieczeństwa dostępne także dla zwykłych ludzi, takie jak rozsypana na parapetach sól czy przybity głóg, które chroniły domostwa. Ogromną moc miały również kwiaty (z których właśnie z tego powodu pleciono wianki), koła, krzyże, talizmany (dla przykładu pióra koguta) czy czerwone wstążki. Rośliny miały właściwości i zastosowanie przeciwdemoniczne. Właśnie dzięki wierze Słowian wielokrotnie działały one lepiej niż jakakolwiek broń palna czy biała.
Podsumowanie
Uważam, że Paulina Hendel w bardzo ciekawy sposób przedstawiła dawne zabobony. Dzięki tej serii dużo dowiedziałam się o słowiańskich demonach oraz sposobach radzenia sobie z nimi. „Żniwiarz” wywołał u mnie także całą gamę emocji – co rusz śmiałam się z docinków bohaterów, siedziałam napięta jak struna podczas konfrontacji czy płakałam po śmierci jednego z nich. W dodatku finał ostatniej części wcale nie kończy tej pełnej przygód powieści, a zapowiada następną, w którą również z chęcią się zagłębię. „Żniwiarza” szczerze polecam zwłaszcza fanom polskiej fantastyki oraz demonologii słowiańskiej. Zapewniam dreszczyk emocji, niejednoznacznych bohaterów oraz demony w naszej starej, słowiańskiej wersji.
Izabela Konwerska